Przekrócz stare, brudne mury dzielnic..
Elf zaczął się kulić w sobie, próbując się wyrwać i nie patrząc drugiemu Elfowi w oczy.
Tobby za nim się zorientowałam złapał Narcissa za ramię, ciągnąc w swoją stronę. Miał chętke komuś podokuczać, nawet, jeśli był tej samej rasy.
Elf dostojnym krokiem ze spuszczoną głową przyszedł, przechodząc drogę Tobbyemu.
Elf powoli odszedł, cicho coś mrucząc.
- Nie, nic takiego nie dokonałem. - Elf walnał się pięścią w pierś, udowodniając, że mówi prawdę.
- Lepiej ją ukryć. Wiesz dobrze, że mieszkanie z człowiekiem to dla Elfa obelga. Chyba nie zamontowałeś na jej życzenie prysznicu w domu, co? - zlustrował Elfa powoli wzrokiem, potem dziewczynę.
- No, no wiemy. - Tobby bez zaangażowania w swoje słowa wzdychał, jakbym była dla niego tylko jakimś pasożytem. Szturchnęłam Elfa w wrogim grymasie.
- Nie sądzę, żebym była jakąś przeszkodą.
- Co? - zmrużył sceptycznie oczy, lustrując ich wzrokiem. - Nie wiecie, że ludziom tam nie wolno mieszkać? Tak samo, jak nam tu? To hańba!
- W.. E-elfiej dzielnicy? - zgrywał jakby to powiedział, debila nie rozumiejącego podstawowych słów i ich znaczeń. Ja wiedziałam, że on nie ma zbytniej orientacji w terenie, więc postanowiłam go wyręczyć. - Tak. Mieszkam z nim. W Elfiej Dzielnicy.
Nie zwrócił uwagi na chłopaka, teraz wzrok przykleił do dziewczyny. - Ale.. Ona nie mieszka z tobą? W tej, no, Elfiej Dzielnicy? Hmm? - skierował spowrotem na niego wzrok, ale druga gałka oczna dalej wlepiała swój przerażający i oskarżycielski wzrok w Mirrę.
Wzruszył ramionami i zakrył mnie ciałem, przykliszczając do ściany innego budynku. Zaczęłam się dusić, nie tylko z powodu skliszczenia i zrównania ze ścianą, ale ze względu na to, że nieprzyjemnie pachniał - jednym słowem, jak nieumyty niechluja. On jednakże nie zwrócił na to uwagi. Nie wiedziałam, czy specjalnie, czy nie, ale skliszczył mnie jeszcze bardzie. - Toobby! - wydusiłam ze siebie, jak łkanie, bo byłam bliska płaczu, z bólu. W tej chwili król łaskawie się ode mnie odsunął. - Co? Człowiek? Gdzie? - Udawał niewinnego, choć oboje wiedzieliśmy, że nawet i nie z wyglądu, ale jak i z zagorzkniałego fanatyctwa i zwolennika mydła, nie wyglądałam na Elfa.
Nie wiem, czy miało to mnie zasmucić, ale twierdze, że nie. - zrobił dziubek z ust, i patrzał na chłopaka w swoim wieku, ciutkę wyższego, z dominacją w głosie. Skierował tym razem wzrok na Mirrę. - Czło-wiek? Zadajesz sie z lu-dźmi?
Uśmiechnął się z irytacją. - Dzięki, ale to był mój kamuflaż. Teraz jestem zmuszony łazić za Mirrą. - spojrzał na mnie z lekką rezygnacją.
Zuka niepewnie podszedł do kruchego budynku, i dotknął go palcem, a ten się rozsypał. A dach, na którym siedział przed chwilą Tobby lekko się zawalił. - Radzę ci uważać na budynki, na których siadasz. - wzruszył ramionami, po czym usiadł pod jedynym rosnącym w tym miejscu drzewem.
Siedział na dachu jakiegoś budynku i przyglądał się scencę z rozbawieniem, a porucznikom - z odrazą. Rzucił w jednego z nich kamieniem, który obił się najpierw o ramie, potem trafiło w kość policzkową. Bufiasty mężczyzna rozejrzał się, nagle zauważył Tobbyego, który szykował się do kolejnego rzutu.
Ja, to znaczy, Mirra, patrzałam z westchnieniem na Elfa z dołu i nałożyłam głęboko kaptur. - Nie znam cie. - szepnęła w jego stronę, jakbym przekazywała mu największą swoją tajemnicę. Oczywiście, chodziło raczej o fakt, że nie chce za łajdaka do kicia pójść. Westchneliśmy oboje, niemalże w tym samym czasie.